Święty Arcybiskup Łukasz (Wojno-Jasieniecki)

Zamieszczono: October 11, 2018 o 16:37

Wydaje się, że jedną z cech właściwych człowiekowi – istocie społecznej – jest potrzeba posiadania pewnych wzorców, autorytetów. Dobrze, gdy ktoś rzeczywiście w zasłużony sposób, niejako zupełnie naturalnie staje się wzorem, gorzej, gdy wynosi się na piedestał kogoś, kto się niczym dobrym nie wyróżnia, ale za to wielu, czyniąc z niego wzór, widząc w nim odbicie własnych wad i słabości, w ten sposób niejako usprawiedliwia samych siebie. Inaczej mówiąc – są wartości, dla których nie szkoda nawet życia, ale są również – tu niech mocno zabrzmi cudzysłów – „wartości”, które bez mrugnięcia okiem i najmniejszej czkawki sumienia można zmieniać wraz z kartką w kalendarzu. I nawet się przy tym nie zaczerwienić. Cóż, praktyka czyni mistrza. Ale do rzeczy…
Jak mawiają – podróże kształcą. Podróżując po Krymie udało nam się bliżej zapoznać z sylwetką jednego z hierarchów prawosławnego Kościoła rosyjskiego, człowieka prawie nam współczesnego (zmarł w roku 1961), który jako jeden z wielu wypełnił proroctwo świętego Nifonta, XV – wiecznego patriarchy Konstantynopola, głoszące: „Nadejdzie czas, że ci, którzy prawdziwie poświęcą się Bogu, skryją to przed ludźmi i nie będą czynić wśród nich znaków i cudów, lecz podążą drogą wysiłku, ukrytego w pokorze, i w Królestwie Niebieskim okażą się większymi niż Ojcowie, którzy zasłynęli cudami”.

Pozwólcie mi przybliżyć sylwetkę Walentego Wojno-Jasienieckiego, czyli świętego Łukasza, arcybiskupa Krymu.
Urodził się w 1877 roku jako potomek starego, o silnych polskich korzeniach, szlacheckiego rodu Wojno–Jasienieckich. Niestety dawna, XVI – wieczna sławna przeszłość rodu, kiedy to jego członkowie służyli przy dworach polskich i litewskich, odeszła do historii. Dziadek Walentego, późniejszego arcybiskupa Łukasza, Stanisław Wojno – Jasieniecki, mieszkał w biednej chacie na Białorusi, choć był właścicielem młyna. Jego syn, Feliks, otrzymawszy wykształcenie farmaceutyczne i tytuł prowizora (odpowiadający naszemu magistrowi farmacji), próbował utrzymać żonę i pięcioro dzieci (między innymi Walentego) z dochodów, które przynosiła jego apteka, ale niestety, słaba koniunktura wymusiła na nim przejście do służby państwowej.
Posłuchajmy wspomnień hierarchy: „Mój ojciec był katolikiem, człowiekiem bardzo pobożnym, zawsze chodził do kościoła, długo modlił się też w domu. Był człowiekiem o zadziwiająco czystej duszy, nigdy w nikim nie dostrzegał niczego złego, wszystkim dowierzał, choć z powodu swego stanowiska był otoczony nieuczciwymi ludźmi. Mama gorliwie modliła się w domu, ale do cerkwi chyba nigdy nie chodziła. Powodem ku temu było jej oburzenie związane z chciwością i kłótliwością duchownych, czego świadkiem niegdyś się stała. (…) Wychowania religijnego w rodzinie nie otrzymałem i jeśli można mówić o dziedzicznej religijności, to prawdopodobnie odziedziczyłem ją po bardzo pobożnym ojcu.”
W końcu lat 80 – tych XIX wieku rodzina Wojno–Jasienieckich przenosi się do Kijowa, zamieszkuje w samym centrum, na Kreszczatiku. Tu młody Walenty kończy gimnazjum i jednocześnie Kijowska Szkołę Plastyczną. Talenty plastyczne, zwłaszcza malarskie, potwierdzone już osiągnięciami na wystawach, wiodą go do Petersburga, gdzie zdaje egzaminy do Akademii Sztuk. Ale nie dane mu było zostać artystą. Jak sam wspomina: „Podczas egzaminów wstępnych ogarnęły mnie poważne wątpliwości, czy aby na pewno droga, którą wybieram, jest słuszna. Niedługie wahania zakończyły się wnioskiem, że nie mam prawa zajmować się tym, co mi sprawia przyjemność, lecz powinienem zająć się tym, co przyniesie pożytek ludziom cierpiącym”. Podczas egzaminów wysyła do matki telegram, zawiadamiając ją o pragnieniu nauki na wydziale medycznym. Niestety, nie było wolnych miejsc. W związku z tym na rok wstępuje na wydział prawa. Po tym na krótko ponownie daje sobie znać fascynacja sztuką – wyjeżdża do Monachium, do prywatnej szkoły plastycznej, ale tęsknota za Kijowem już po trzech tygodniach sprowadza go z powrotem do domu. Tu przez rok zajmuje się rysunkiem i malarstwem, obserwując i szkicując mieszkańców miasta, sprzedawców na bazarze, ludzi w tramwajach, pielgrzymów przebywających niekiedy tysiące kilometrów, by pomodlić się w Ławrze Pieczerskiej. Dla odpoczynku wędruje niekiedy brzegami Dniepru, rozmyślając o trudnych kwestiach filozoficznych i teologicznych, ale, jak sam pisze: „oczywiście, nic z tych rozmyślań nie wychodziło, gdyż nie miałem żadnego naukowego przygotowania ku temu”.
Jesienią 1903 roku kończy z wyróżnieniem wydział medyczny Kijowskiego Uniwersytetu św. Włodzimierza, pochłania go anatomia i chirurgia, a swoje talenty plastyczne wykorzystuje podczas preparacji ciał, rysunków topografii narządów, zmian chorobowych czy też etapów wykonywanych zabiegów. Rozpoczyna karierę chirurga, a podczas wojny rosyjsko – japońskiej i chirurga wojskowego. Zawiera też związek małżeński, z którego rodzi się czworo dzieci. Owocem pracy chirurga staje się rozprawa doktorska „Znieczulenie przewodowe”. Recenzując te pracę jeden z profesorów – oponentów stwierdził: „Gdy czytałem pańską książkę, odniosłem wrażenie, że słyszę śpiew ptaka, który nie może nie śpiewać”. Za tę monografię Walenty Wojno–Jasieniecki otrzymuje od Uniwersytetu Warszawskiego wysoką nagrodę w wysokości 900 rubli w złocie przyznawaną za „najlepsze dzieła, wytyczające nowe szlaki w medycynie”.
Niestety, ponieważ książka z braku środków zostaje wydana w niewielkiej ilości egzemplarzy (wszystkiego 750), a i te szybko zostają sprzedane, autor nie ma możliwości dostarczenia wymaganej ilości książek do Warszawy. Przyznanego mu więc złota nie otrzymuje. Ogromny sukces tej pracy i bogate doświadczenie chirurga zaowocowały postanowieniem napisania kolejnej monografii: „Zarysu chirurgii aseptycznej”. Ta praca zaważyła na jego dalszym życiu. Sięgnijmy do pamiętnika świętego abp Łukasza, wówczas jeszcze dr Walentego: „Sporządziłem plan tej książki, napisałem do niej wstęp. I wtedy, ku mojemu zdziwieniu, przyszła mi do głowy niesłychanie dziwna myśl: Gdy książka będzie już napisana, będzie na niej figurować imię biskupa”.
Rok 1919 przynosi wiele zmian – Walenty obejmuje posadę naczelnego lekarza dużego szpitala w Taszkiencie, ale wkrótce po przyjeździe do Azji umiera żona, Anna, zostawiając go samego z czwórką dzieci. Sam również cudem unika śmierci, o mały włos nie stając się jedną z wielu ofiar krwawej rozprawy garnizonu miejskiej twierdzy i miejscowych aktywistów partyjnych z żołnierzami i sympatykami jednego ze zbuntowanych pułków. Podczas ceremonii pogrzebowych żony, modląc się w nocy nad jej trumną, Walenty czytał Psałterz. Zobaczmy, co pisze w swym dzienniku: „Dwie noce czytałem nad trumną Psałterz, stojąc u nóg zmarłej, w zupełnej samotności. Drugą nocą, około trzeciej nad ranem, czytałem psalm 112, którego początek śpiewany jest podczas przywitania biskupa w świątyni: „Od wschodu słońca aż po zachód jego”, ostatnie słowa psalmu poraziły i wstrząsnęły mną, gdyż z zupełną pewnością przyjąłem je jak słowa Samego Boga, skierowane do mnie: „niepłodnej każe mieszkać w domu jako pełnej radości matce synów”.
Bogu samemu było wiadome, jaka mnie czeka ciężka, ciernista droga, i zaraz po śmierci matki mych dzieci On sam zatroszczył się o nie i ulżył mojej ciężkiej sytuacji. Nie wiem czemu bez cienia wątpliwości przyjąłem słowa psalmu jako wskazanie Boże na moją operacyjną pielęgniarkę, Sofię Siergiejewną, o której wiedziałem tylko tyle, że niedawno pochowała męża, carskiego oficera i była bezdzietna.(…). Z trudem doczekałem do 7 rano, po czym zastukałem do jej drzwi. (…) Z głęboką trwogą wysłuchała tego, co się wydarzyło w nocy nad trumną żony. Z radością się zgodziła. Powiedziała, że z wielkim bólem patrzyła z daleka, jak żona cierpiała, i bardzo chciała nam pomóc, ale sama nie ośmielała się zaproponować swej pomocy (…) Zamieszkała z nami. Otrzymała pokój zupełnie odizolowany od tych, które zajmowałem. Długo żyła w naszej rodzinie, ale była tylko drugą mamą dla dzieci, a Bogu wiadome jest, że moje relacje z nią były zupełnie czyste.”
Jest rok 1919. Wydarzenia nabierają tempa. Po tym, gdy wspomniana pielęgniarka zamieszkała w ich domu i przejęła na siebie obowiązki matki, doktor Walenty bierze aktywny udział w życiu religijnym miasta. Występuje publicznie, prowadząc wykłady poświęcone Pismu Świętemu, zabiera głos w sprawach ważnych dla diecezji, prowadzi publiczne dyskusje z wrogami religii. Po jednym z takich wystąpień biskup odwiódł go na bok i rzekł: „Doktorze, powinien Pan zostać kapłanem”. Choć jak sam wspomina: „nigdy nawet i myśli o kapłaństwie nie miałem, nie zastanawiając się ani minuty odrzekłem – dobrze, ekscelencjo, zostanę kapłanem, jeśli jest na to Boża wola”. Podczas najbliższej niedzielnej liturgii, w pożyczonej sutannie (w tym pośpiechu nie zdążyli mu jej uszyć) zostaje w styczniu 1921 roku wyświęcony na diakona, a tydzień później, w święto Spotkania Pańskiego, przyjmuje święcenia kapłańskie.
Pozostając naczelnym chirurgiem szpitala, wykładowcą na wydziale medycznym uniwersytetu w Taszkiencie, jednocześnie pełni obowiązki kapłańskie, głosząc kazania podczas niedzielnych nabożeństw. Trzeba zaznaczyć, że wykłady prowadził w sutannie, z krzyżem kapłańskim na piersiach. Jak sam wspomina w roku 1958: „w tamtych czasach – w roku 1921 – możliwym było jeszcze to, co dziś jest niemożliwe”. Jego powołanie miejscowy biskup określił słowami świętego apostoła Pawła: „Waszym dziełem nie jest chrzcić, lecz głosić Ewangelię” (I Kor 1,17). I rzeczywiście, jak sam święty Łukasz pisze: „podczas długiego okresu swego kapłaństwa nie sprawiałem prawie żadnych posług, (…) ale po trzydziestu ośmiu latach swego kapłaństwa i trzydziestu sześciu – biskupstwa zupełnie jasno rozumiem, że moim powołaniem od Boga było właśnie głoszenie Ewangelii i świadczenie o Chrystusie”.
Jednocześnie kontynuował pracę naukową, dzięki pozwoleniu Patriarchy Tichona leczył i wspierał potrzebujących, operował, dokonywał sekcji zwłok uciekinierów z głodującego Powołża. Ciała przygotowywane do sekcji musiał w nocy własnoręcznie myć, oczyszczać od wszy i nieczystości. Przypłacił to ciężką formą tyfusu, ale też rezultat tej pracy – klasyczne dzieło „Zarys chirurgii aseptycznej” z lat wojny wydane nakładem 60 000 egzemplarzy uratowało tysiące istnień, a jej autorowi przyniosło wraz z inną jego monografią o chirurgii stawów w roku 1946 państwową Premię Stalinowską pierwszego stopnia, powszechne uznanie i podziw.
Biskupem zostaje 31 maja 1923 roku – w pełnej tajemnicy, po uprzednim wyborze przez wiernych parafii w Taszkiencie, zostaje w Samarkandzie konsekrowany przez przebywających tam wówczas zesłanych hierarchów. Świadomie i dobrowolnie wstępuje na znaną mu już drogę, drogę, którą przeszły setki tysięcy, a może i miliony męczenników – biskupów, kapłanów, diakonów, świeckich. Torturowani, prześladowani, szkalowani, śledzeni, zdradzani, najlepsi synowie swej ziemi okrzykiwani jej zdrajcami i wrogami, wyrzucani poza nawias społeczeństwa, pozbawiani racji żywnościowych – mimo to zwyciężają. Zwyciężają dlatego, że ich świadectwo, ich wybór i wierność temu, co głoszą okupione są najwyższą ceną.
Braknie słów, by opisać lata więzień, zesłania i męczeństwa świętego arcybiskupa Łukasza Wojno–Jasienieckiego. Słowa nie oddadzą tego, co wycierpiał. Jak powiedział Wysocki: „urodził się, żył i mimo to przeżył”. A czasem lepiej pomilczeć, cisza potrafi być bardziej wymowna…
Próbowałem w tych krótkich słowach przybliżyć Wam, moi drodzy, sylwetkę niezwykłego, współczesnego nam człowieka, któremu w żaden sposób nie można zarzucić niedouczenia czy też ciasnoty umysłu. Na zapytania studentów, zafrapowanych jego biskupią posługą, odpowiadał następująco: „W odpowiedzi na wątpliwości studentów należałoby im odpowiedzieć, że bardzo dziwne jest odrzucanie tego, czego nie znają i nie rozumieją, dziwne jest osądzanie religii tylko na podstawie antyreligijnej propagandy. Wielki fizjolog Pawłow, akademik Fiłatow, kanonik Kopernik, Pasteur, potrafili wszakże łączyć działalność naukową z głęboką wiarą w Boga. Moja wiara, w miarę zbliżania się później starości (niedługo skończę 82 lata) coraz bardziej się pogłębia. Swój „Zarys chirurgii aseptycznej” napisałem będąc już biskupem. Jest to bardzo dalekie od prymitywnych (antyreligijnych – przyp. aut.) poglądów (…)”.
Nachylając się nad jego doskonale zachowanym ciałem – relikwiami, wystawionymi w symferopolskiej katedrze, czując bijącą od nich siłę mimowolnie nasunęła mi się refleksja. W głębi duszy ludzie szukają autentyczności, nie sensacji. Ale autentyczność wymaga ofiary. W zamian za nią człowiek często otrzymuje dar budowania, a budowanie to trudna sztuka. Łatwiej burzyć. Ktoś, kto zaczyna od burzenia, niszcząc nieodpowiedzialnie i bezmyślnie w ludziach to, co gdzieś głęboko jeszcze w nich tkwi dobrego – wiarę, zaufanie – siejąc w zamian pełne ignorancji, obce nie tylko historii, ale i zdrowemu rozsądkowi i prawdzie własne „widzimisię” ubrane w sukienkę prawdy godzien jest politowania. Może zarobi na tym jakieś pieniądze, może na parę lat stanie się znany. Tylko kto naprawi w ludziach zniszczenie tego zalążka dobra, tej wiary w autorytety, która topnieje jak lód, a której brak obraca się przeciw nam wszystkim?
Przepraszam za osobisty ton, możecie się z tym nie zgodzić, ale moje sumienie każe mi nie wierzyć sile medialnego marketingu i zabiegów socjotechnicznych – uśmiechnięty od ucha do ucha, odziany w mający wzbudzać zaufanie granatowy garnitur Dan Brown, autor „Kodu Leonarda da Vinci” i wielu jemu podobnych, do mnie nie przemawia.
Posłucham słów schorowanego, bezbronnego, pod koniec życia zupełnie ślepego starca, który wbrew logice świadomie wstąpił na drogę męczeństwa, który nie potrafił milczeć, gdy milczało wielu innych, który oddał obywatelom swego kraju wszystkie swe siły i zdolności, a który to kraj odpłacił mu cierpieniami i prześladowaniem. Który jakże często lubił powtarzać słowa: „Pokochałem cierpienia”. I zgłębiając jego losy, czytając jego listy i kazania jestem przekonany, że pisał prawdę. Z woli Bożej w naszej, słupskiej cerkwi znajduje się cząstka relikwii świętego Łukasza, arcybiskupa Krymu, więc z tym większą radością wchodząc do świątyni prosimy go o wstawiennictwo słowami modlitwy:

„Święty hierarcho, wyznawco i męczenniku Łukaszu, módl się za nas do Boga.”

ks. Mariusz Synak

Artykuł zamieszczony w Biuletynie Informacyjnym Bractwa Cyryla i Metodego nr 4/2006 (34)

Pascha 2016

Zamieszczono: May 1, 2016 o 23:27

List Paschalny Świętego Soboru Biskupów Świętego Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego do Czcigodnego Duchowieństwa, miłujących Boga Mnichów i wszystkich wiernych Jego Dzieci

Chrystus Zmartwychwstał!
Gdy do grobu zstąpiłeś, o Nieśmiertelny,
w tedy zniszczyłeś moc otchłani,
i powstałeś jako zwycięzca,
Chryste Boże upadłym dałeś Zmartwychwstanie
( kontakion )

Dzisiaj Święty Kościół ziemski i niebieski wychwala Zmartwychwstałego Chrystusa Dawcę Życia: Dzisiaj weseli się całe stworzenie i raduje się , Chrystus bowiem Zmartwychwstał i zniewolił piekło (stichos 9. pieśni kanonu paschalnego).

Na krzyżu na Golgocie s pełniona została wielka ofiara Miłości. Chrystusumiłowawszy swoich będących w świecie, do końca ich umiłował (J 13,1) i dał im możliwość zmartwychwstawania z Nim.

Jezus Chrystus powstał z grobu, jak i przepowiedział. Nie powstrzymał Go opieczętowany grób, nie przeszkodzili postawieni przy grobie żołnierze. Zbawiciel spełnił wszystko, co przepowiedział. Nie ma takiej mocy, która mogłaby pokonać Pana, nie ma władzy mogącej przeszkodzić Chrystusowi w spełnieniu woli Bożej.

Zbawca dał śmierci władzę związania siebie, ale rozerwał więzy śmierci, skruszył bramy otchłani i dał nam życie wieczne i wielkie miłosierdzie. Wszystkim głoszona jest dzisiaj radość, zmarłym i żywym. Jego Zmartwychwstanie oświeca drogę przez życiowe morze. Do Jego spokojnej przystani przybiegamy i wołamy: wyprowadź ze zniszczenia nasze życie.

Niebiosa niechaj godnie weselą się i ziemia niech się raduje, niech świętuje świat cały, widzialny i niewidzialny, albowiem Chrystus, radość wieczna, Zmartwychwstał. Tę radość zwiastują niewiasty niosące wonności, usłyszawszy ją od Anioła. Zwiastują Apostołowie, którzy widzieli samego zmartwychwstałego Pana. Moc Zmartwychwstałego Chrystusa objawia się w całej historii w licznych znakach i cudach okazanych w świecie.

Bracia i Siostry! Wiarę, mądrość i wytrwałość czerpali ze Zmartwychwstani a Chrystusa męczennicy, asceci, biskupi, ojcowie i nauczyciele Świętego Kościoła i wytrwali w wierze nasi praojcowie.

Światłość Zmartwychwstania Chrystusa oświecała wszystkich cierpiących za imię Chrystusowe, wszystkich mających w Nim nadzieję. Jako przykład mogą posłużyć nasi ojcowie, matki, bracia i siostry, którzy cierpieli za Święte Prawosławie na naszej ziemi. Są to męczennicy chełmsko – podlascy: św. Maksym Gorlicki i wielu innych, którzy świadczą o swojej wierności Matce – Kościołowi. My weszliśmy w trud ich świadectwa o Zmartwychwstałym Chrystusie. Ich ofiara wymaga od nas dzisiaj naszej wierności i nie zachwianej wytrwałości nie patrząc na wszelkiego rodzaju fałszywe informacje o Kościele i Świętym Prawosławiu. Dzisiaj my, patrząc na doświadczenie naszych przodków, powinniśmy uczyć się od nich mądrości i miłości do świętej wiary prawosławnej i dawania świadectwa tam, gdzie żyjemy, o tym, że z nami jest Zmartwychwstały Chrystus. Dzisiaj powinniśmy pamiętać, że przez całą historię z nami jest Bóg! Z nami Bóg, zrozumcie to i ukorzcie się, albowiem z nami Bóg, śpiewamy wraz z całym Kościołem. Wszystko to daje nam prawda powstania Chrystusa z martwych.

Bracia i Siostry! Nikt inny, a Zmartwychwstały Chrystus, Zwycięzca piekła i śmierci, Źródło życia, przyobleka nas w swoją niezwyciężoną moc. To ona, tak jak naszym przodkom, pomaga głosić dobro i walczyć ze złem, daje nam moc odpierania wszelkich współczesnych doświadczeń, naruszających podstawy nauki Chrystusowej. Nikt inny, a Chrystus Zmartwychwstały, zwraca się do nas: Dlaczego jesteście tak bojaźliwi, małej wiary? (Mt 8,26), Nie bój się, maleńka trzódko, bowiem Ojciec zechciał dać wam królestwo (Łk 12,32). To On, Zmartwychwstały, wzywa nas: Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni, a Ja dam wam odpoczynek (Mt 11,28).

Zmartwychwstały Pan wzywa nas wszystkich, abyśmy byli z Nim. On nikogo nie odrzuca, wszystkim daje moc i światłość Bożą. My, ludzie wiary, prawosławni chrześcijanie, mówimy: Cóż może oddzielić nas od Niego? Grzech? On przyszedł wszystkim dać przebaczenie. Niewiara? On spełnia prośby tych, którzy Go wzywają! Panie! Pomóż naszej niewierze! Może choroby? Albo życiowe troski? One przemijają jak sen.

Pamiętajmy, że troski zawsze rodzą radość. Uniżenie Syna Człowieczego przemieniło się w Jego Bożą chwałę. Jeszcze nie zaszło pod ziemię Słońce Sprawiedliwości, jak zajaśniała zorza Jego Zmartwychwstania. On znów stoi przed Dziewicą i Anioł mówi do Niej: Raduj się! Twój Syn powstał z grobu. Nie tylko siebie, ale także i martwych podźwignął z grobu. Ludzie, weselcie się!

Bracia i Siostry! Młodzieży! Dzieci! Rozweselmy się paschalną radością mając świadomość, że moc Świętej Paschy nie wyczerpuje się. Ona jest wszechmocna i ożywcza. Bramy otchłani nie zwyciężyły Chrystusa, one nie są w stanie i dzisiaj zwyciężyć Jego Świętego Kościoła, a w nim tych, którzy miłują Kościół i Pana Jezusa.

Witamy paschalnym pozdrowieniem Czcigodne Duchowieństwo, Miłujących Boga Mnichów, Młodzież, Dzieci i wszystkich wiernych naszego Kościoła:
Chrystus Zmartwychwstał!

Światłość paschalnej radości niech napełni całą naszą lu dzką istotę i przemieni jąw postać podobną do uwielbionego ciała swego (Flp 3,21). Niech miłość tryumfuje w ludzkich sercach, bowiem nasza ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa (Flp 3,20).

Chrystus Zmartwychwstał! Prawdziwie Zmartwychwstał!

Z Bożego miłosierdzia, pokorni:
+ Sawa, Metropolita Warszawski i całej Polski
+ Szymon, Arcybiskup Łódzki i Poznański
+ Adam, Arcybiskup Przemyski i Nowosądecki
+ Jeremiasz, Arcybiskup Wrocławski i Szczeciński
+ Abel, Arcyb iskup Lubelski i Chełmski
+ Jakub, Arcybiskup Białostocki i Gdański
+ Grzegorz, Biskup Supraski
+ Jerzy, Biskup Siemiatycki, Prawosławny Ordynariusz WP
+ Paisjusz, Biskup Gorlicki

Warszawa, Pascha Chrystusowa 2016 roku

 

Rekolekcje Duchowieństwa 2015

Zamieszczono: January 2, 2016 o 20:38

W najbliższy czwartek (31.12), w cerkwi pw. Opieki Matki Boskiej w Choroszczy odbędą się Bożonarodzeniowe rekolekcje duchowieństwa dekanatu białostockiego. Boska Liturgia rozpocznie się o godz. 9.00.

 

Wielki Post w Cerkwi Prawosławnej

Zamieszczono: February 23, 2015 o 19:25

W Kościele prawosławnym Post rozpoczyna się dwa dni wcześniej niż na Zachodzie. ?Czysty Poniedziałek? był w Grecji, w każdym razie w przeszłości, pierwszą w ciągu roku uroczystością na świeżym powietrzu. Wtedy to prawosławni całymi rodzinami wyjeżdżali na wieś, wchodzili na wzgórza i puszczali latawce. Porównajmy taki obraz początku Postu z Zachodnim ceremoniałem Środy Popielcowej.

Oba są oczywiście bardzo różne w swych skojarzeniach. Popiół wysypywany na głowy i znaczone popiołem czoła, ze wszystkim, co to oznacza – poczucie śmiertelności i skruchy – na pewno stanowią istotną część znaczenia Wielkiego Postu. Nie to jednak akcentuje greckie Prawosławie na jego początku. Przeciwnie, zachęcani jesteśmy do kojarzenia Wielkiego Postu ze świeżym powietrzem, z wiatrem hulającym po wzgórzach, z nadejściem wiosny. Wielki Post jest czasem na puszczanie latawców – czasem na przygodę, odkrywanie, nowe inicjatywy, nowe nadzieje.

Z pewnością to nie przypadek, że czas Wielkiego Postu nie następuje jesienią, kiedy spadają liście i dni stają się coraz krótsze, ani też w zimie, gdy drzewa są nagie, a stawy zamarznięte, lecz na wiosnę, gdy pękają lody i wszędzie pojawia się nowe życie. W rzeczywistości pierwotne znaczenie angielskiego słowa ?lent? (post) to właśnie ?wiosna?. Wskazują na to słowa pewnego średniowiecznego angielskiego poematu:

?Lenten is come with love to towme.
With blossom and with briddes rowne?.

?Wiosna nadeszła z miłością do świata,
z kwieciem i ptasim śpiewem?.

Kojarzenie Wielkiego Postu z czasem miłości może wydawać się dziwne, ale spróbujemy wkrótce pokazać, że to również jest część jego znaczenia. Związek Wielkiego Postu z wiosną jest wyraźnie widoczny w prawosławnych tekstach liturgicznych:

?Nadeszła postna wiosna,
Kwiat pokajania zaczął się rozwijać?.

Pokajanie (gr. metanoia), ?zmiana zdania?, ?zmiana postawy? – to nie tylko popiół, ale też otwierające się kwiaty.

Taki właśnie jest kontekst, w którym powinien być umiejscowiony Wielki Post: jest tu coś z puszczania latawców i z początku wiosny. To również wolność. Nie bez znaczenia jest też i to, że obchodzone 25 Marca Święto Zwiastowania, jedno z najważniejszych świąt kalendarza liturgicznego, niemal zawsze wypada w czasie Wielkiego Postu. Wtedy to właśnie wysławiamy wolność wyboru przejawioną przez Przenajświętszą Marię Pannę.

Gdy Archanioł Gabriel zwiastował Marii Boży zamiar, czekał na jej odpowiedź: ?Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego? (Łk 1,38). Słowa Marii nie były przesądzanym zakończeniem tego dialogu; mogła odmówić. Trójca Święta respektuje naszą wolność wyboru. Zgodnie ze słowami pochodzącego z II wieku Listu do Diogneta, ?Bóg przekonuje, nie zmusza; przemoc jest mu obca?.

Tak właśnie było w przypadku Świętej Dziewicy: Bóg nie stał się człowiekiem bez dobrowolnej zgody Tej, która miała stać się Jego matką. Jej dobrowolna zgoda była tu niezbędnym warunkiem. ?Współpracownikami (gr. synergoi) Bożymi jesteśmy?, mówi Św. Paweł (1Kor 3,9), i odnosi się to przede wszystkim do Dziewicy Marii. W czasie zwiastowania nie była ona jedynie podatnym narzędziem, ale aktywnym uczestnikiem tego misterium – była synergos, współpracownikiem Boga. Jak ujął to Św. Ireneusz (+ ok. 200), ?Maria współpracuje z ekonomią (t.j. Bożym planem zbawienia – przyp. tłum)?.

Tu znajdujemy jeszcze jedną wskazówkę odnośnie znaczenia Wielkiego Postu. Będąc okresem poszukiwania, duchowej wiosny, dotyczy on również tego, jak używamy naszej ludzkiej swobody wyboru. W czasie Postu uczymy się być wolnymi. Wolność bowiem, tak jak i spontaniczny sposób bycia, jest czymś czego trzeba się nauczyć. Gdybyście zapytali mnie, ?Czy umiesz grać na skrzypcach??, a ja odpowiedziałbym, ?Nie jestem pewien, nigdy nie próbowałem?, moglibyście odebrać mą odpowiedź jako nieco dziwną. Nie będę, bowiem w stanie grać na skrzypcach sonaty Bacha, jeżeli wcześniej, poprzez długotrwałe i wytężone ćwiczenia, nie nauczę się prawidłowo obchodzić z tym instrumentem.

Podobnie dzieje się z naszym praktykowaniem wolności na płaszczyźnie moralnej. Jako człowiek, osoba na podobieństwo Boga, nie jestem prawdziwie wolny dopóki nie nauczę się używać mej wolności właściwie, a ten proces uczenia się zakłada posłuszeństwo, dyscyplinę i samo dyscyplinę. Wolność nie jest jedynie darem; to również zadanie. Rosyjska duchowość określa to terminem podwig, ascetyczny wysiłek. Jak słusznie stwierdza Mikołaj Bierdiajew (1874-1948), ?Wolność nie jest łatwa, jak twierdzą jej wrogowie i oszczercy: wolność jest trudna; to ciężkie brzemię?. Ale jest to również przywilej i radość.

Tak więc poznaliśmy trzy ?sondy?, które mogą pomóc nam żeglować naszym okrętem po wielkopostnym archipelagu. Widzimy już wystarczająco wyraźnie, że istotą Wielkiego Postu nie jest jedynie sposób naszego korzystania z pokarmów i napojów. Spróbujmy zatem poszerzyć nasze pojmowanie Wielkiego Postu biorąc pod uwagę, po pierwsze, analogię ze Starego Testamentu, po drugie, sposób, w jaki Wielki Post pojawił się we wczesnym Kościele i po trzecie, jego szczególne znaczenie w dzisiejszym świecie. To ukaże nam, iż Post dotyczy: po pierwsze, dziękczynnego ofiarowania świata na powrót Bogu; po drugie, chrzcielnej inicjacji i misyjnego świadectwa Cerkwi; i po trzecie, sposobu naszego stosunku do innych ludzi i do środowiska materialnego. Podsumowując w trzech słowach: Wielki Post to ofiara, nauczanie i uczestnictwo.

Nabożeństwa Wielkiego Postu:

Autor: bp Kallistos (Ware) www.cerkiew.pl

Święto Poczajowskiej Ikony Matki Bożej 2014

Zamieszczono: August 12, 2014 o 19:00

W dniu 10.08.2014 roku w parafii pw Opieki Matki Boskiej w Choroszczy obchodzone było święto Ikony Matki Boskiej Poczajewskiej. Boską Liturgię o godz. 10.00 sprawował o. Jan Troc proboszcz parafii w Starosielcach wraz z przybyłym duchowieństwem.

Poczajowska Ikona Matki Bożej znajduje się w Ławrze Poczajowskiej na Ukrainie i należy do najbardziej czczonych wśród Słowian. W 1559 r. grecki metropolita Neofita podarował Ikonę Annie Gojskiej ? dziedziczce majątku, na terenie, którego znajdowała się Ławra Poczajowska. Z biegiem czasu zauważono, że Ikona emanuje niezwykłą światłością. Wkrótce miał miejsce pierwszy cud uzdrowienia. Niewidomy od urodzenia brat Gojskiej odzyskał zdrowie. Po tym wydarzeniu, które miało miejsce w 1597 r., Anna Gojska postanowiła przekazać Ikonę do monasteru w Poczajowie. Od 1649 r. Ikona znajdowała się w głównej świątyni ? soborze Świętej Trójcy. W 1675 r. dzięki modlitwom mnichów przed Świętą Ikoną, monaster został ocalony od oblegających go wojsk tureckich. W noc poprzedzającą szturm nad monasterem ukazała się świetlista postać Bogarodzicy otoczonej aniołami. Widzieli ją również Turcy, którzy strzelali z łuków, ale strzały zawracały ku nim. Był to dla pogan widoczny znak opieki Matki Bożej nad monasterem. W latach 1721-1831 monaster poczajowski znajdował się w rękach unitów. Z tego okresu pochodzi, spoczywająca na głowie Bogarodzicy korona, nadana przez papieża jako dowód cudotwórczości Ikony. Koronacja Ikony miała miejsce w 1733 r. W 1831 r. monaster powrócił do prawosławnych. Od tej pory przed opuszczającą się z ikonostasu Ikoną, znajdującą się nad królewskimi wrotami, tłumnie gromadzą się wierni, odprawiane są uroczyste akatysty i mnożą się przypadki uzdrowień1. Inicjatywa przywiezienia kopii Ikony Poczajowskiej Matki Bożej do cerkwi w Choroszczy wyszła od ks. Wł. Garustowicza, który zapragnął ją sprowadzić w 10 rocznicę otrzymania święceń kapłańskich. Jubileusz zbiegał się w czasie ze świętem Ikony Matki Bożej. W 1934 r. ks. Wł. Garustowicz i członkowie bractwa naszej cerkwi udali się z pielgrzymką do Ławry Poczajowskiej. 4 sierpnia 1935 r. kopię Ikony Matki Bożej przywiózł do Białegostoku archimandryta Beniamin z duchowieństwem. O godz. 17 na dworzec PKP w Białymstoku przybyły rzesze wiernych z okolicznych parafii i Białegostoku. Ikonę i archimandrytę witało miejscowe duchowieństwo na czele z dziekanem białostockim, ks. J. Guszkiewiczem i proboszczem parafii choroszczańskiej, który przybył tu ze swoimi parafianami z Choroszczy i Topilca. Po powitaniu archimandryty w stronę Choroszczy wyruszyła uroczysta procesja ? ?Kriestnyj Chod? na czele z Ikoną, archimandrytą Beniaminem, duchowieństwem i wiernymi. W Bacieczkach dołączyli do procesji kolejni wierni. Tu też nastąpiło pożegnanie pielgrzymów starosielckich, a procesja ruszyła dalej. We wsi Łyski odprawiono molebień. Całą drogę pielgrzymi śpiewali tropariony i okolicznościowe pieśni poświęcone Matce Bożej Poczajowskiej. Choroszcz przywitała Ikonę niezwykle uroczyście, obecni byli niemal wszyscy parafianie i rzesze katolików. Po wniesieniu jej do cerkwi odsłużono uroczysty molebień. Przez cały tydzień do choroszczańskiej cerkwi przybywały rzesze wiernych z Białostocczyzny i Grodzieńszczyzny, by pokłonić się Świętej Ikonie. Były to niezwykłe dni w życiu prawosławnej społeczności Choroszczy. Święto Ikony Matki Bożej Poczajowskiej jest drugim świętem parafialnym naszej cerkwi.